Chciałabym się z Wami podzielić moją stuprocentową pewnością, że nawet, jeżeli nasze dziecko nie zostanie sławnym, dobrze zarabiającym piłkarzem, czy też innym sportowcem to i tak to, co robimy, jako jego rodzice, ma sens.

Czekanie na treningach, odwożenie na mecze, etc.

Dlaczego tak myślę?

Otóż wnioskuję to z mojej codzienności zawodowej.

Na co dzień mam do czynienia z ludźmi, którzy zmieniają pracę czy też szukają nowej, z ludźmi, którzy zarządzają zespołami albo, którzy pracują w tych zespołach.

I widzę, jaki Ci ludzie często się denerwują i przeżywają trudne sytuacje.

Widzę, jaki stres towarzyszy na przykład przyjściu na rozmowę kwalifikacyjną

i odpowiadaniu na pytania. Niektórzy nie potrafią spokojnie rozmawiać, denerwują się drżą im ręce.

Niektórzy mówią, że na rozmowie kwalifikacyjnej słabo wypadli, bo się zestresowali.

I tak sobie myślę, że osoby, które podobnego typu stresu doświadczają w młodości łatwiej sobie radzą we wcześniej wymienionych sytuacjach, jako dorośli.

Nasze piłkarskie dzieciaki właśnie tego doświadczają już dużo wcześniej właśnie grając w piłkę.

Zwróćcie uwagę na to, co przeżywają młodzi piłkarze, kiedy jadą na mecz i wszyscy wiedzą, że to jest bardzo ważny mecz.

Nie ma znaczenia, na jakiej pozycji gra nasze dziecko: czy jest bramkarzem, pomocnikiem, stoperem, kimkolwiek.

Zawodnik wychodzi na murawę, jest bardzo zdenerwowany.

I może na początku trzęsą mu się ręce, ale musi zacząć grać.

I tu nie ma mowy o tym, że źle wypadł, bo był zestresowany, nikt tego nie bierze pod uwagę, na zasadzie: „Chłopie grasz? No to graj a nie bądź zdenerwowany”.

Oni takich meczów mają dużo, więc radzenie sobie ze stresem dla nich jest na porządku dziennym.

Potem dla nich stres podczas rozmowy kwalifikacyjnej, za pięć – dziesięć lat, nie będzie miał najmniejszego znaczenia, ponieważ nasze dziecko podświadomie skorzysta z doświadczenia wcześniejszych, piłkarskich lat.

To, że te doświadczenie związane było z innym obszarem życia nie ma znaczenia, bo emocje są te same.

Zwróćcie uwagę także na to, że taki zawodnik, potem już w starszych latach, jest często powoływany do kadry jakiegoś regionu: czy do kadry Śląska, kadry Wielkopolski, kadry Dolnego Śląska, kadry Mazowsza, itd.

Jedzie na zgrupowanie i jest sam ze swojej drużyny, bo tylko on został powołany i są z nim inni zawodnicy - z innych klubów, chociaż z tego samego regionu. Teraz oni muszą stworzyć drużynę i też jest stres, bo taki zawodnik wchodzi w nowe otoczenie.

Kolejny poziom:

nasze dziecko dostaje powołanie do reprezentacji. Nagle ma nowego trenera, bo to jest trener reprezentacji, ma cały sztab innych ludzi, których nie zna, ma 14 – 17 lat, zresztą nieważne, ile by nie miał – to jest bardzo trudna sytuacja. Jedzie na tydzień z obcymi ludźmi, którzy są zebrani z całej Polski i nagle muszą stworzyć drużynę i stanąć twarzą w twarz na boisku z drużyną, która mówi w innym języku czy ma inną technikę gry, bo z innego kraju pochodzi. Stoją na murawie, gra hymn.

Zawodnik musi się wykazać, musi wejść w grupę, musi zaistnieć w szatni, musi pokazać, że nie jest „miękki”, musi pokazać, że „jest twardziel i da radę” – to jest jedna rzecz.

Druga rzecz, że nie może być tylko twardzielem, ponieważ musi być lubiany. W przeciwnym wypadku, jeżeli jest napastnikiem, to nie będą na niego grać, jeżeli jest obrońcą, to będą w inny sposób sabotować jego grę.

Jest całe mnóstwo różnych sytuacji: nie będą nawzajem do siebie podawać, wykluczą kogoś z drużyny i po prostu pozostawią go bez podań.

Są przecież różne możliwości pokazania piłkarzowi, że nie należy do drużyny.

Ta sytuacja zawsze kojarzy mi się z nową pracą.

Nasze dziecko wchodząc w taką drużynę, ma dokładnie takie same doświadczenia, jakie my przeżywamy, kiedy na przykład zmieniamy pracę.

Nowy trener = nowy szef, nowy kolega z drużyny = nowy kolega przy biurku, pomocnik, który nie podaje piłki = plotkująca o nas koleżanka.

Dwie różne sytuacje – ale jakże te same.

I na pewno te same emocje.

Musimy sobie postawić ważne pytanie: czy my, jako rodzice, mamy tego świadomość, że to są dokładnie te same sytuacje?

Ważne, żebyśmy tego nie bagatelizowali.

Czy myślałeś kiedyś o tym w taki sposób?

Dziecko sobie świetnie radzi.

Dlaczego?

Bo to, co robisz dla swojego dziecka ma sens.

Bo nasze dziecko teraz, jako młody piłkarz, zdobywa doświadczenie, którego my w jego wieku nie mieliśmy możliwości zdobyć.

Dlatego nawet, jeżeli nie zostanie piłkarzem, który jest w stanie się utrzymać z gry w piłkę nożną, to wszystko, co przeżywa teraz, nie zostanie mu zabrane.

On potem w każdą nową pracę będzie wchodził jak w masło, bo tego typu doświadczenia miał już, jako dziesięciolatek, trzynastolatek czy piętnastolatek.

To jest inwestycja w przyszłość, czyli nabywanie umiejętności radzenia sobie ze stresem, z trudnymi sytuacjami.

Dzięki Tobie, Rodzicu.

Kiedy po raz kolejny najdzie Cię myśl, że to jest bez sensu – przeczytaj ten tekst ponownie